jakoś leci...

... hmmm... od czego by tu zaczac??? moze najpierw streszcze nasza imprezke, ktorej tak nie moglam sie doczekac... a wiec: w sobote by liśmy u Fieśka na działce i robilismy sobie grila... ale byly jaja. poraz pierwszy od niepamietnych czasow mialam naprawde dobry humor. nio ale jakby to bylo, gdyby mi go ktos nie popsul. kolo 21 przyszedl M. z lafirynda. myslalam ze jej krzywde zrobie. ale pod byle pretekstem urwalam sie na kilkanascie minut i przyszlam gdy oni juz sobie poszli. za 2 tygodnie mamy zamiar powtorzyc ta balange.

a wczoraj bylismy na festynie w Nędzy- byl koncert Lady Pank- suuuper! bardzo lubie ich zespol. chociaz jestem fanka hh.... a wczesniej bylam z Anią i Fieśkiem w pizzerii, spoko. a co do koncertu... to szalałam tak, ze znalazlam sie "zupelnie przypadkiem" kolo Krzyśka, ale on był ze swoją lejdi- ale troche se z nim pogadalam, az mi sie przypomnialo, jak bylam w nim doslownie po uszy zakochana... ah... to byly czasy...